kiedy usłyszała kroki na schodach.
Nie wiadomo czemu, zerwała sie na równe nogi, przewróciła kubek z logo Harvardu pełny długopisów i ołówków. Spadł z biurka, a cała jego zawartosc wysypała sie na podłoge. - Swietnie. W pospiechu zebrała przybory do pisania i wsadziła je z powrotem do kubka. W tej samej chwili usłyszała, ¿e ktos otwiera drzwi do apartamentu, a potem kroki zaczeły sie oddalac. - Pani Cahill? - zawołał cicho kobiecy głos. - Głos, którego nie znała. - Tutaj - odpowiedziała, zdecydowana zachowac spokój. - W gabinecie. Wstała, wyszła na korytarz i zobaczyła otwarte drzwi pokoju Cissy po drugiej stronie schodów. Serce waliło jej jak młotem, dłonie lepiły od potu, ale postanowiła, ¿e nie oka¿e zdenerwowania. To jej dom, do diabła, pokój jej me¿a. Ma prawo tu byc. Dlaczego jednak czuje sie jak intruz? Kilka sekund pózniej szczupła kobieta o ciemnej skórze i błyszczacych piwnych oczach wsuneła głowe w drzwi gabinetu. - Dzien dobry. - Ty... ty pewnie jestes Carmen? - Tak. Marla czuła, ¿e musi ja przeprosic. - Tak mi przykro, ¿e... - Wiem. Amnezja. Prosze sie nie przejmowac. - Carmen weszła do pokoju. Jesli zmiana w wygladzie Marli zrobiła na niej jakiekolwiek wra¿enie, zdołała to ukryc. Miała na sobie waska, granatowa spódniczke i biała bluzke z rekawami podwinietymi do łokci. - Pani Eugenia przysłała mnie, ¿ebym 125 sprawdziła, jak sie pani czuje, i zapytała o kolacje. Przestraszyłam sie troche, kiedy nie zastałam pani w sypialni. - Wszystko w porzadku, czuje sie dobrze. Wzglednie dobrze. Teraz wszystko jest wzgledne. - Marla spojrzała na ekran komputera. - Pewnie nie znasz mojego hasła? - Niestety nie. - Carmen potrzasneła głowa. - Nie przypominam sobie, ¿eby czesto u¿ywała pani komputera. - A nie wiesz przypadkiem, gdzie mo¿e byc moja torebka - ta, która miałam ze soba w dniu wypadku? Carmen zmarszczyła brwi, w zamysleniu zagryzajac wargi. - Nie widziałam jej... ani niczego, co miała pani ze soba tamtej nocy. Marla, rozczarowana, wsuneła krzesło z powrotem pod biurko. - A mo¿e wiesz, gdzie przechowywałam moje osobiste rzeczy, zdjecia z dziecinstwa albo zdjecia Cissy, z czasów, kiedy była mała? - Oczywiscie. - Rozjasniła sie Carmen. - To akurat wiem. - Naprawde? - ucieszyła sie Marla. To ju¿ cos. Niewiele, ale zawsze cos, co mo¿e jej pomóc odzyskac własna przeszłosc. - Wszystkie albumy ze zdjeciami sa w bibliotece.