- Podobno pani Gardner cierpiała kiedyś na depresję?
- Tak, w następstwie śmierci pierwszego męża. - Ale była to depresja krótkotrwała? - Stosunkowo. Ostre stadium minęło dość szybko, chociaż oczywiście córka długo nie mogła się pozbierać. - Rozumiem. Wspomniała pani przed chwilą o problemach z docieraniem się małżonków. Czy według pani mogły one wpłynąć na nawrót depresji u pani Gardner? Tym razem Sylwia nie odpowiedziała od razu. Zdawała się namyślać i zastanawiać. Matthew obserwował ją z zapartym tchem. - Słuchamy, pani Lehrer. Sylwia pokręciła głową. - Nie. - Proszę mi wybaczyć, ale widziałem, że pani się nad czymś zastanawia - ciągnął z uprzedzającą grzecznością koroner. - Jeśli wie pani o czymś, co mogłoby nam pomóc, rzucić trochę światła na tę tragedię, to teraz jest właściwa pora, żeby o tym powiedzieć. - Rozumiem, ale naprawdę nie mam nic do powiedzenia. - Na pewno, pani Lehrer? - Na pewno. Jak już wspominałam, kiedy ostatni raz rozmawiałam z córką, wydawała się w zupełnie dobrym nastroju. Namawiała Matthew, żeby sam pojechał na firmowy weekend, ponieważ zachorowała Flic... Felicity. Sama zamierzała wykorzystać ten czas do nadrobienia zaległości w pracy. A jeśli wiedziała o dziecku... 157 - zawahała się. - Przepraszam, już to wszystko mówiłam. - Tak, rzeczywiście - zgodził się koroner. - Dziękuję. Chcąc zaoszczędzić dziewczynkom stresu, koroner tylko dla formalności zapytał Imogen i Chloe, czy mają coś do dodania. Obie zaprzeczyły, po czym Flic - jako jedyna obecna w domu podczas wypadku - została poproszona o złożenie przysięgi. Wzięła Biblię i przeczytała z kartki tekst: - Przysięgam na Boga Wszechmogącego, że będę mówiła prawdę, całą prawdę i tylko prawdę. Matthew zebrał się w sobie. Koroner najpierw złożył jej kondolencje, a następnie poprosił, by opowiedziała po kolei wszystko, co wydarzyło się owego dnia aż do śmierci jej matki. - Tak naprawdę nie mam czego opowiadać. Moja choroba... Nie wiem, co się działo w domu, prawie cały czas spałam. - Oczy jej zwilgotniały i widać było, że powstrzymuje łzy. - Spokojnie, panno Walters, mamy czas. Może szklankę wody? - Dziękuję, nic mi nie jest. Padło kilka dalszych pytań, lecz doprowadziły one tylko do pogłębienia udręki Flic, która, choć była w domu, nie miała pojęcia o tragedii. Koroner zapewnił ją kilka razy, że naprawdę nie powinna się o nic obwiniać. - Ufam, że pani weźmie to sobie do serca, panno Walters. To bardzo ważne, żeby pani uwierzyła w swoją niewinność. Podziękowała mu i wróciła na swoje miejsce. Koroner ponownie zwrócił się do Imogen i Chloe z pytaniem, czy chcą dorzucić jakąś uwagę, i ponownie oświadczyły drżącymi głosami, że nie mają nic do powiedzenia. - Nic - dodała Imogen - co mogłoby coś zmienić.