- Przykro mi, milordzie, że ma pan tyle kłopotów - ode¬zwała się impulsywnie, wskazując papiery.

  • Kasjusz

- Przykro mi, milordzie, że ma pan tyle kłopotów - ode¬zwała się impulsywnie, wskazując papiery.

07 August 2022 by Kasjusz

Lysander westchnął. - Cała ironia sytuacji polega na tym, że przed ostatnie dwadzieścia lat nadarzyło się kilka świetnych okazji do ulepszeń. Na przykład budowa nowego odgałęzienia kanału czy przedłużenie płatnej drogi do Abbots Candover - obie inwestycje znacznie poprawiłyby opłacalność majątku. Frome właśnie mi opowiadał, że błagał ojca, by się tym zajął. Niestety, bezskutecznie. - Musi pan to ogromnie przeżywać. - Równie ciężko jest ludziom na wsi - ciągnął żywo markiz, jakby sprawiała mu ulgę rozmowa z kimś współ-czującym. - Nie wiem, czy miała pani okazję przejść się po okolicy; niektóre obejścia są w opłakanym stanie. - Widziałam je. - Szczególnie mocno utkwiła jej w pamięci jedna chata, porośnięta mchem i z przegniłym dachem. - O czym myślał mój ojciec? Dlaczego do tego dopuścił? - pytał z gniewem Lysander. - To są nasi ludzie, a żyją w takim zaniedbaniu. Nie ma tu szkoły dla dzieci, niczego. Proszę mi wierzyć, panno Stoneham, często czuję wstyd, pokazując się we wsi. - Jednak mieszkańcy wyrażają się o panu z sympatią - odparła Clemency. Była to prawda; jedna z dziewcząt, które przyszły do pracy we dworze, opowiedziała z przeję¬ciem, że markiz polecił pani Marlow przygotować bulion dla jej chorej matki. Stary lord nigdy by tego nie zrobił, dodała w zaufaniu. - Jestem odpowiedzialny za ich los, a nic nie mogę uczynić - stwierdził ze smutkiem. Chyba że poślubisz odpowiednią pannę, pomyślała. Zapy¬tała tylko: - Milordzie, co pan zrobi, gdy posiadłość zostanie sprzedana? - Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Prawdopodobnie wstąpię do wojska. Nie będę pierwszym oficerem żyjącym z żołdu. Zresztą nie chodzi tu o mnie, jakoś sobie poradzę. Martwię się głównie o Arabellę. A właśnie, przypomniało mi się, że nie miałem jeszcze okazji podziękować pani za dobrą radę. Kuzynka Maria jest zachwycona pomysłem sprowadzenia tu dziewcząt. Pod znakiem zapytania pozostaje jednak, czy będzie tego zdania po miesiącu pobytu z Arabellą. - Pańska siostra zapewne jeszcze nieraz znajdzie się w opałach - zaśmiała się Clemency. - Jestem jednak pewna, że pozostanie to bez wpływu na jej debiut w towarzystwie w przyszłym sezonie. - A pani, panno Stoneham? Jakie są pani plany po zakończeniu pracy w Candover Court? - Moja sytuacja jest dość skomplikowana - zaczęła Ostrożnie. - Niestety, pokłóciłam się z najbliższą rodziną, w konsekwencji czego musiałam się zatrudnić jako guwer¬nantką. Na szczęście, na dwudzieste piąte urodziny mam otrzymać pewną sumę, więc cokolwiek się zdarzy, będę finansowo zabezpieczona. - Dobry Boże! Chyba nie uciekła pani z domu? Jeśli tak, to w każdej chwili powinienem się tu spodziewać zirytowanego ojca. - Nie wygląda to aż tak dramatycznie, milordzie. - Po¬zwoliła sobie podjąć jego żartobliwy ton. - Już wiem. Starano się zmusić panią do poślubienia potwora! - Markiz zmarszczył brwi na myśl, że tak piękna dziewczyna musi mieć mnóstwo adoratorów. Pewnie swatano jej jakiegoś gamoniowatego urzędnika o niezgrabnych rękach i czerwonej twarzy. - Coś w tym sensie. - Więc znalazła pani pracę w Yorkshire i była tam nękana przez lubieżnego ojca swojej wychowanki. Mam nadzieję, panno Stoneham, że nikt z tutejszych gości nie sprawia pani kłopotu? - zapytał unosząc brwi. Rozmowa z Orianą nadal ciążyła obojgu. Clemency spojrzała na niego i po chwili odpowiedziała: - Uczyniłam wszystko, co mogłam, by dać świadectwom mojej uczciwości. - Proszę do mnie przyjść, jeśli będzie pani miała jakiekol¬wiek problemy - odparł krótko. Nastąpiła chwila ciszy. Markiz podniósł pióro i długo obracał je między palcami. - Wydaje mi się, że nasza znajomość rozpoczęła się dość niefortunnie - odezwał się w końcu. - Chciałbym panią przeprosić za moje zachowanie i wszystkie niesłuszne podejrzenia, panno Stoneham. - Puściłam to już w niepamięć - rzekła po prostu. - Dziękuję. Po wyjściu Clemency markiz starał się wrócić do przeglądania ksiąg, lecz myślami błądził zupełnie gdzie indziej. Oriana czuła się mocno znudzona. Wizyta przebiegała nie całkiem po jej myśli, głównie dlatego, że Lysander, zamiast bawić gości, zaszył się w swoim przeklętym, odległym gabinecie. Lady Helena wyszła na spacer z psami, lady Fabian drzemała właśnie pod rozłożystym cedrem, a jej robótka ześlizgnęła się na trawę. Panowie wybrali się na ryby, Diana zaś wymknęła się gdzieś z Arabellą. Oriana nie miała zamiaru pomagać Clemency w przygotowaniach do pikniku, do towarzystwa pozostała jej więc jedynie Adela. W innej sytuacji Oriana nie zawracałaby sobie głowy taką nadętą nudziarą, lecz przyszło jej na myśl, że panna Fabian może coś wiedzieć o prawdziwej kondycji finansowej Lysandra. Po namyśle zaproponowała jej wspólny spacer. Chociaż Adeli wcale nie pochlebiło to zainteresowanie, już wkrótce obie panie włożyły kapelusze i wziąwszy parasolki, ruszyły w kierunku lasu Home Wood. Gdyby przechodziły koło warzywnika, przez zdobione kraty ogro¬dzenia ujrzały Clemency zajętą rozmową z ogrodnikiem. Dziewczyna nie miała nic na głowie i wiatr rozwiewał jej jasne włosy, co sprawiało wrażenie złotej aureoli. Może panowie zatrzymaliby się, by podziwiać wdzięczny widok, jednak żadnej z pań nie przyszło to do głowy. - Panna Stoneham powinna raczej zająć się tym, za co jej płacą - skomentowała złośliwie Adela. - Lady Helena pozwala jej za wiele - przytaknęła towarzyszka. - Wiem skądinąd, że markiz uważa ją za zbyt bezpośrednią, przynajmniej zasugerował to wczoraj w roz¬mowie ze mną. - Przyznam, że nie podoba mi się ta osoba - powiedziała szczerze Adela. Bardzo zirytowała ją wiadomość, że pan Baverstock towarzyszył guwernantce w drodze z Abbots Candover. - Ani mnie, panno Fabian. Mówiąc między nami. podej¬rzewam, że jest kimś w rodzaju oszustki. - Naprawdę? - Oczy Adeli zaiskrzyły się nagłym zainte¬resowaniem. - Byłam zaszokowana, widząc jej jedwabne pończochy! Która guwernantka może sobie pozwolić na takie wydatki, zarabiając trzydzieści funtów rocznie? - Mój ojciec twierdzi, że została przyzwyczajona w domu do wygód, i uważa ją za czarującą - odparła panna Fabian. - Naturalnie, takie kobiety są zawsze czarujące dla mężczyzn - stwierdziła znacząco Oriana. - Ależ to okropne! Co robić? - zatrwożyła się Adela. - Moja siostra bierze u niej lekcje. U takiej kobiety! - Na razie nie możemy nic uczynić, jeszcze nie. Ale ta awanturnica zaczęła już kokietować mojego brata i prędzej czy później się skompromituje, jestem tego pewna - rzekła Oriana. Miała zamiar dopomóc jej w tym, jeśli tylko zdarzy się ku temu okazja. Adela oblała się rumieńcem. Osławiona pobożność nie przeszkodziła jej zauważyć i docenić wszystkich zalet pana Baverstocka, choć on sam okazywał do tej pory tylko zwyczajową uprzejmość. A teraz wszystkie plany mogą zostać zniweczone machinacjami zwykłej nauczycielki. Dla¬czego? Przecież na korzyść Adeli przemawia pochodzenie i pokaźny posag; a co takiego ma do zaoferowania panna Stoneham? Ładną buzię i pokrętne zamiary. - Już zdążyła pokłócić się z Lysandrem. Podsłuchałam, Jak kuzynka Helena mówiła o tym mojej matce. - Nie wydaje mi się, żeby była w jego typie - dodała Oriana z odrobiną zadowolenia. - A ja wątpię, czy markiz jest dla niej dostatecznie bogaty - stwierdziła Adela ze złośliwością niegodną chrześcijanki. - Rzeczywiście, posiadłość jest w bardzo złym stanie. - Oriana starała się ukryć niepokój. Adela miała ją właśnie poinformować, że majątek Lysandra to zupełna ruina i powinien zostać sprzedany, ale w ostatniej chwili powstrzymała się. Była na tyle przebiegła, że domyś¬lała się, iż za pozorną obojętnością kryje się coś więcej. Jako aktywna członkini stowarzyszenia misjonarzy poznała siłę milczenia i wiedziała, że może być czasem najlepszą strategią. Uważała pannę Baverstock za osobę interesowną i dość bezwzględną, więc dopóki nie pozna jej zamiarów, postanowiła nie robić sobie z niej wroga. Zdecydowała dorzucić jakiś istotny szczegół i sprawdzić, co z tego wyniknie. - Szkoda, że nie doszło do małżeństwa ze śliczną córką kupca - rzekła niedbale. - Co się stało, panno Baverstock? - Nie... nic takiego. Upuściłam parasolkę, to wszystko. Jestem taka niezdarna - odparła Oriana. Adela uśmiechnęła się. Diana i Arabella spędziły popołudnie przy huśtawce. Właściwie był to konar starej brzozy, rosnącej przy strumyku, z którego doprowadzano kiedyś wodę do klasztornych stawów. Arabella zdradziła, że to jedno z jej ulubionych miejsc jeszcze z czasów dzieciństwa, a i teraz żadna z dziewcząt nie była na to zbyt dorosła. Gałąź rosła nisko i podkasawszy sukienkę, można było z łatwością tam wejść i przesunąć się nad wodę. Jeśli zsunęły się wystarczająco daleko, pod wpływem własnego ciężaru zaczynały się kołysać. Spośród wszystkich młodych gości Diana najbardziej cieszyła się z przyjazdu. Panna Stoneham okazała się wspaniałą nauczycielką, a poranna lekcja była ciekawa i zabawna. Poza tym bardzo polubiła swoją kuzynkę Arabellę. Po latach dokuczania ze strony Adeli, rozpieszczana przez Gilesa i cierpiąca na napady wstydu, teraz dopiero poczuła, że żyje. Arabella także dobrze się bawiła. Nie znała dotąd żadnej rówieśnicy. Pomimo diametralnie różnych charakterów, a może właśnie dzięki temu, stały się szybko przyjaciółkami. Diana podziwiała żywiołowość Arabelli, ta z kolei uznała, że jej kuzynka, choć tak nieśmiała, ma podobne jak ona własne opinie, tyle że bardziej przemyślane. Pod pewnymi względami Arabella była, jak na swój wiek, bardzo niedoj¬rzała i zauważyła, że Diana ma coś, czego jej brakowało. - Wpadam czasami w okropne tarapaty - westchnęła i usiadła wygodniej na gałęzi. - Tak się nudziłam, zanim przyjechałaś. Di, gdybyś tylko wiedziała...

Posted in: Bez kategorii Tagged: marysia dowbor baczyńska, klasyczny omlet, fryzura do kwadratowej twarzy,

Najczęściej czytane:

ucę panią na godzinkę do kuzynki. Będzie okazja, żeby zawieźć jej trochę owoców z naszego ogrodu. ...

- Bardzo dziękuję, lady Heleno. - Zatem wyruszamy o drugiej. Lysandrze, zechcesz za¬mówić powóz? Nie potrzebujesz go już po południu. - Czy to stwierdzenie, czy tylko zapytanie? - mruknął pod nosem Mark. - Straszna kobieta ta twoja ciotka. ... [Read more...]

Droga Clemency!

Razem z Arabella mamy nadzieję, że znajdziesz chwilę czasu i odwiedzisz nas dziś po południu. Zapraszamy na herbatę około czwartej. Liścik podpisano po prostu: Helena Candover. ... [Read more...]

ć, Glorio. I dbasz o nią troskliwie. ...

- Dziękuję. - Splotła ręce na podołku, chcąc ukryć ich drżenie. - Kocham St. Charles. Należy do mojej rodziny od dawna. Zawahała się. Co ona właściwie robi? Miała mieszane uczucia. Rozmowa z Jonathanem Michaelsem oznaczała, że zdradza ojca. Z drugiej strony rozumiała, że czasy się zmieniły, zmieniła się ona, zmienił się Hotel St. Charles. - Trzeźwemu człowiekowi interesu mój plan musi wydać się szalony - zaczęła. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 pokoje.sosnowiec.pl

WordPress Theme by ThemeTaste