Gdybym wiedziała od początku, co się dzieje, na pewno dałabym
sobie radę. - Niewykluczone - przyznał. - Ale wciąż miałem nadzieję, że obejdzie się bez tego. - Już to mówiłeś. Musisz jednak przyznać, że popełniłeś błąd. - Z perspektywy czasu, rzeczywiście. - Wszystko bym załatwiła. Nie dopuściłabym, żeby aż tak wymknęły się spod kontroli. - Może. - Żadne „może". Jestem ich matką. - Ja zaś - odparł z żalem Matthew - najwyraźniej jestem tym osławionym złym ojczymem... Choć prawdę rzekłszy, nie wiem, czy w ich oczach mam prawo nawet do tego miana. - Co masz na myśli? Czasem mam wrażenie, że ani Flic, ani Imogen nie przyjmują do wiadomości naszego małżeństwa. Wciąż traktują mnie jak wakacyjnego kochasia, którego matka sprowadziła do domu, bo miała taki kaprys. - Zabrzmiało to przerażająco, lecz prawdziwie. - Taki chwilowy problem. 72 Izabela przyszła zapytać o lunch, więc z ulgą zmienili temat, choć mieli świadomość, że przerwa jest tylko chwilowa. Karolina spytała, czy Izabela mogłaby przynieść jej coś lekkiego na tacy, a kiedy Matthew powiedział, że sam chętnie to zrobi, rzuciła mu wręcz niechętne spojrzenie, co odczuł jak cios w żołądek. Nieco później zadzwonił Howard Lucas, żeby zapytać o pacjentkę. Matthew, który dopiero co skończył rozmowę z biurem, odebrał telefon w gabinecie i zameldował, że Karolina czuje się znacznie lepiej, chociaż nadal jest słaba. - Czy chce pan z nią rozmawiać? - Za chwilę. Musiało panu być ciężko ostatniej nocy, co? - Owszem. - Wie pan... Problemy między nastolatkami i ich ojczymami dają o sobie znać w różny sposób. Proszę nie myśleć, że tylko pan je ma. - Nie, nie sądzę... - Matthew zawahał się przez chwilę, ale uznał, że musi brnąć dalej. - Jeśli chodzi o mango... - Ależ zapewniam - uciął lekarz - że ani przez chwilę nie podejrzewałem pana o umyślne działanie. Zabrzmiało to pobłażliwie, a jednak mogło być policzkiem. - Rzecz w tym - powiedział dobitnie Matthew - że ja w ogóle tego nie zrobiłem. Zapadło krótkie milczenie. - No cóż... Tak czy inaczej, nie trzeba niepokoić żony tą sprawą, prawda? Za późno. - Karo trzeba chronić przed niepotrzebnym stresem - dodał Lucas. W jego głosie kryło się coś w rodzaju ostrzeżenia. - Dopóki choroba nie minie? - To też oczywiście, ale miałem na myśli w ogóle... W innych okolicznościach Matthew próbowałby dociekać, o co naprawdę chodzi lekarzowi, wówczas jednak musiałby przyznać, że Karo już wie o mango i nie tylko, na to zaś nie był jeszcze przygotowany. - Wiem, że pan ją otoczy dobrą opieką - zapewnił go Lucas. - Zrobię, co w mojej mocy.