Muszę nad nim popracować.
- No to do roboty Telefon kliknął sygnałem zakończonego połączenia. Susanna odłożyła komórkę. Wzięła głęboki oddech. Cóż, plan był prosty: uwieść własnego męża. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. -12- an43 166 Już od tygodnia Milla nie miała wiadomości od True ani od Diaza. Nie spodziewała się wprawdzie żadnych rewelacji od Gallaghera. Wiedziała już, że myliła się, sądząc, iż Diaz był zamieszany w porwanie Justina, ale spodziewała się, że True przynajmniej zadzwoni, by powiadomić ją o braku nowych informacji. Czuła nieustanny niepokój, podświadomie czekając na pojawienie się Diaza. Mógł stać za każdym rogiem, mógł wyjść z każdych drzwi. Czasami miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje; kiedy się odwracała, nikogo nie było. Zresztą czemu Diaz miałby ją śledzić? Był teraz zapewne gdzieś w Meksyku zajęty własnymi tajemniczymi sprawami, legalnymi albo i nie. Powinna czuć się rozluźniona, gdy nie było go w pobliżu. W obecności Diaza wszystkie jej zmysły działały na najwyższych obrotach, tak jakby miała do czynienia z tylko częściowo oswojonym dzikim zwierzęciem, któremu nie można w pełni zaufać. Kiedy nie było go w pobliżu, poczucie zagrożenia znikało, Milla nie musiała już się pilnować - i czasem czuła podstępne ukłucie gorącego pożądania. To było szaleństwo. Od czasu rozwodu z Davidem spotkała kilku mężczyzn, którzy ją pociągali. Próbowała zbudować kilka związków. Była świadoma ostrego iskrzenia między sobą a True Gallagherem, choć powody odmowy zaangażowania się pozostawały jasne i absolutnie nie kusiło ją, by cokolwiek odkręcać. Ale fakt, że czuła miętę do Diaza, był co najmniej niepokojący Ten facet był najniebezpieczniejszym człowiekiem, jakiego w życiu spotkała. I nie an43 167 chodziło tu bynajmniej o choroby przenoszone drogą płciową. Diaz mógł być nieobliczalnie brutalnyW gruncie rzeczy nie znała go od tej strony; tamta noc w Guadalupe dała jej tylko pewne wyobrażenie o jego możliwościach. Ale wiele mówiły już same jego oczy Znamienne były reakcje ludzi, którzy mieli z nim do czynienia lub tylko o nim słyszeli. Byłaby naiwna, zakładając możliwość zaistnienia czegokolwiek poza czystą współpracą z Diazem. Seks - może, związek - na pewno nie. To wymagałoby stworzenia prawdziwej więzi emocjonalnej, czego - jak sądziła - Diaz z pewnością by nie chciał. Nie chciał albo po prostu nie był zdolny do nawiązania jakiejkolwiek więzi. A zresztą czy ona chciała iść do łóżka z facetem, którego wciąż się bała? Tylko raz, szeptało jej libido. Już samo to świadczyło o tym, jak bardzo kusiła ją ta perspektywa. Dotychczas w ogóle nie myślała o własnych uczuciach czy emocjach, jeżeli kolidowały one z poszukiwaniami dziecka. Tymczasem Diaz dawał jej szansę na poznanie losów Justina. Ich wzajemne stosunki były wciąż niejasne,