- No nie, Willow! Ty i Chad byliście nierozłączni! Znałaś
go lepiej niż ktokolwiek inny! Musiałaś wiedzieć, że miał wspaniały zmysł równowagi. Czy naprawdę uważasz, że potknął się i spadł? Naprawdę wierzysz, że to był wypadek? R S - Co chcesz powiedzieć? - Willow wstrzymała oddech. - Że to nie był wypadek? W powietrzu wisiało napięcie. Willow była pewna, że Daniel też musi je czuć. Czekała bez ruchu na jego odpowiedź. - Sądziłem, że szczególnie ty powinnaś zrozumieć, co wydarzyło się tamtej nocy - mówił tak cicho, że z trudem go słyszała. - Musiałaś wiedzieć, że... - Daniel! - rozległo się wołanie pani Caird. - Telefon do ciebie! - Już idę, mamo - krzyknął, nie odwracając wzroku od Willow. - To dawne czasy, ale cieszę się, że porozmawialiśmy. Bardzo cierpiałem po śmierci Chada, szczególnie że nie miałem z kim na ten temat porozmawiać. Żałuję, że go nie powstrzymałem, ale w stanie, w jakim się znajdował... Wątpię, by ktokolwiek mógł to zrobić. Zresztą - westchnął - wcale się nie dziwię, że jego rodzina zataiła prawdę. Nie chcieli, by cały świat wiedział, że ich syn wcale się nie potknął, tylko rozmyślnie skoczył. Willow z trudem powstrzymała duszący płacz. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że w głębi serca miała nadzieję, że śmierć Chada była dziełem przypadku. Że potknął się i upadł, jak pisano w gazetach. Nie potrafiła spojrzeć w oczy gorzkiej prawdzie, że ojciec jej dziecka popełnił samobójstwo. Nie potrafiła znieść tej myśli, wiedząc, że była odpowiedziałna za jego śmierć. . Wskoczyła na rower i odjechała, pedałując, ile sił w nogach. Daniel krzyczał coś za nią, ale wołała się nie odwracać. Musiała uciec z Summerhill, pobyć choć przez chwilę sama. Jeszcze moment i wybuchnie głośnym płaczem. R S Scott obserwował tę scenę z okna swojego gabinetu. Widział, jak Willow wsiada na rower i czym prędzej odjeżdża. Rozmyślał właśnie nad interesującym artykułem, który przeczytał w czasopiśmie stowarzyszenia lekarzy, gdy usłyszał wołanie. Wyjrzał przez okno i zobaczył, jak Daniel Firth, przybrany syn pani Caird, podbiega do niani. Wprawdzie panna Tyler zapewniała, że jedynie chodzili do tej samej szkoły, ale ta rozmowa zdawała się być zbyt emocjonująca jak na to, że prawie się nie znali. Willow stała przodem do domu, więc mógł dokładnie obserwować wyraz jej twarzy. Wyglądała, jakby zaraz miała się rozpłakać. Cholera, kim był ten młody człowiek i co takiego jej powiedział? Scott obiecał sobie, że na nią zaczeka i nie da jej spokoju, dopóki nie wyzna mu prawdy. Ktoś w końcu musi ją obronić przed tym szaleńcem! Dwie godziny później Willow zajechała pod dom. Scott wiedział, że wejdzie do środka tylnymi drzwiami, więc czym prędzej udał się do kuchni. Gdy weszła, gotował już mleko w garnku na kuchence.