mocno palcem nasadę nosa, ale gorączkowego westchnienia powstrzymać nie zdołała.

  • Kasjusz

mocno palcem nasadę nosa, ale gorączkowego westchnienia powstrzymać nie zdołała.

30 January 2023 by Kasjusz

Czarny człowiek (oczywiście jeśli był to człowiek) uczynił szybki ruch, którego sens pani Polina zrozumiała nie od razu. Dopiero kiedy górna część sylwetki z okrągłej przekształciła się w zaostrzoną, pojęła: naciągnął na głowę kaptur. Chować się już nie miało sensu. Uciekać zaś pani Lisicyna nie chciała. Ruszyła zatem ku wyprostowanemu, wysokiemu pustelnikowi (teraz już było widać, że to właśnie pustelnik); ten cofnął się. Tuż przed wąskim, czarnym cieniem Polina Andriejewna się zatrzymała – tak strasznie błysnęły oczy w wycięciach kaptura. Pewnie tak właśnie błyszczy wzrok bazyliszka. Nie świętego i sprawiedliwego Wasiliska, lecz właśnie bazyliszka, koszmarnego wysłannika piekieł, o żabim tułowiu, wężowym ogonie i koguciej głowie. Potwora o śmiercionośnym spojrzeniu, od którego pękają kamienie, więdną kwiaty i padają trupem ludzie. Pani Polina wzdrygnęła się. – A więc taki pan jest, Aleksy – powiedziała. Czarny Mnich nie poruszył się, ciągnęła więc dalej, cicho, niespiesznie: – Tak, to pan, to pan. Nikt inny to być nie może. Najpierw myślałam o Sergiuszu Nikołajewiczu Lampem, ale teraz, kiedy sama szłam Dojściem w ciemności, przejrzałam. Tak często bywa: kiedy oczy są ślepe, rozum i dusza zaczynają widzieć jaśniej, nie odciągają ich pozory. Nie doniósłby pana Sergiusz Nikołajewicz z oranżerii do jeziora. Sił by mu, mizerakowi, zabrakło, w dodatku daleko. I jeszcze słowa Galileusza o mierzeniu tego, co się nie poddaje mierzeniu, które wyczytałam w zeszyciku z wzorami, nie dawały mi spokoju. Skąd to ja je znam? I przypomniałam sobie, dopiero teraz przypomniałam sobie – skąd. To z pańskiego trzeciego listu. Czyli przed napisaniem był już pan w pracowni Lampego i zaglądał do jego zeszyciku. Tu mi się wszystko wyostrzyło, wszystko wyjaśniło. Szkoda tylko, że nie wcześniej. – Polina Andriejewna zaczekała, czy pustelnik czegoś na to nie odpowie, ale on milczał. – Zaraz pierwszego dnia znalazł pan ukrytą pod wodą ławeczkę i o tej „niezwykle pikantnej okoliczności” wspomniał w liście, że niby jutro wszystko wykryję i efektownie przedstawię wam całe nieskomplikowane rozwiązanie. Nocą ruszył pan śledzić Czarnego Mnicha i udało się panu nad wszelkie spodziewanie. Szedł pan za mistyfikatorem aż do lecznicy, żeby się dowiedzieć, kto to jest. Zobaczył pan pracownię, zainteresował się. Wsadził nos w notatki... Ja niczego z tych wszystkich wzorów nie zrozumiałam, ale pan się zorientował. Nie darmo na uniwersytecie widziano w panu nowego Faradaya. O pieczarze i kuli było tam napisane coś takiego, przez co zmieniły się wszystkie pańskie plany i zaczął pan odgrywać własny spektakl. – Pani Polina z obawą popatrzyła na tajemniczą kulę. – Co szczególnego jest w tej kuli, że przez nią pan na takie straszne rzeczy się zdecydował, tylu ludzi zgubił? – Wszystko – powiedział pustelnik, który tymczasem ściągnął niepotrzebny już kaptur i potrząsnął kędzierzawą głową. – W tej kuli jest wszystko, czego sobie zażyczę. Najzupełniejsza wolność, sława, bogactwo, szczęście! Po pierwsze, w tym okrąglaczku mieści się najostrożniej licząc sześćset tysięcy zołotników12 najcenniejszego na świecie metalu, a każdy zołotnik to miesiąc swobodnego życia. Po drugie, najważniejsze, dzięki półszalonemu konusowi mam taki projekt, taką ideę! Tylko ja ją ocenię i zrozumiem! Kiedy przepędzili mnie z uniwersytetu, myślałem już, że to koniec wszystkiego. Ale nie, oto ona, moja przyszłość. – Powiódł ręką wokół pieczary. – Nie potrzebuję ani stopni naukowych, ani wieloletniej asystentury przy jakiejś domorosłej znakomitości. Założę własną pracownię w Szwajcarii. Opracuję teorię emanacji sam! Nikt nie będzie mi rozkazywał, o pieniądze u nikogo żebrać nie muszę! O, świat jeszcze pozna Lentoczkina! – Aleksy Stiepanowicz pochylił się i miłośnie pogładził mieniącą się powierzchnię. – Szkoda, mało platynoirydu zdążyłem upiłować. Ale nic, dla moich celów wystarczy i to, co jest. Odwrócił się do Poliny Andriejewny i zapadłe policzki, na których nie pozostał nawet ślad dawnych dołeczków, zmarszczyły się w czymś, co przypominało uśmiech. – Nieco za wcześnie mnie wytropiłaś, siostrzyczko. Za to wygadam się przynajmniej, bo tak to tylko sam do siebie mamroczę. Jeszcze trochę i rzeczywiście mózg mi się zakwasi. Tyś, siostro, osoba bystrego rozumu, potrafisz ocenić mój zamysł. Może źle obmyślone? Zwłaszcza ta rajska nagość, co? Trzeba przecież było jakoś zaczepić się na Kanaanie, dopóki

Posted in: Bez kategorii Tagged: imie psa, ile koty mają palców, rosati i tede,

Najczęściej czytane:

„Oxford Mail". Stamtąd do Cheltenham do

„Gloucester Echo" i samo Gloucester z kolejnym wywiadem radiowym. Następnie jeszcze dwie sesje podpisywania, przejazd do Bristolu na drinki z ... [Read more...]

- To co mam zrobić z tą małą? Wiem tyle samo

o dzieciach co wy. - Ash był załamany. Reese poklepał go po ramieniu i ruszył ku drzwiom. ... [Read more...]

się nie odezwał. Jeszcze chwilę siedział bez ruchu, jak

martwy, a potem wstał i bez jednego słowa wyszedł z gabinetu. R S ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 pokoje.sosnowiec.pl

WordPress Theme by ThemeTaste